Definitywny koniec
Każdy kto tu zagląda, doskonale wie, że należę do osób, które są zwolennikami KP.
Niektórzy zapewne doskonale pamiętają moje zmagania z KP, jak bardzo trudne były początki i że się nie poddałam.
Jeśli czytaliście poprzedni wpis, to również wiecie, że Nasza przygoda z KP się zakończyła...
Hania była karmiona piersią przez 22 miesiące.
Na szczęście nie spotkałam się z negatywnym nastawieniem wobec mnie "bo karmię piersią tak dużą dziewczynkę".
Po wyjściu ze szpitala otrzymałam duże wsparcie ze strony mamy i męża, w tych ciężkich początkach, było to bardzo dla mnie ważne.
Karmienie piersią przez ten okres 22 miesięcy nie było dla mnie wielkim wyczynem, ale cieszyłam się, że podołałam.
Jak to się stało, że się odstawiłyśmy?
Hania była zawsze karmiona na żądanie, oczywiście po wprowadzeniu stałych posiłków, częstotliwość podawania piersi się zmniejszyła.
Kiedy wróciłam do pracy, zostały Nam tylko karmienia wieczorne i nocne.
Był też czas, że gdy już kładłyśmy się spać, to Hania nie chciała odejść od piersi, można powiedzieć że byłam uwiązana do momentu aż Hania zasnęła.
Nocą tez czasem było ciężko. Hania często się budziła, tylko po to, by zawołać "cycy" i pójść spać dalej. Nic nie było by w tym złego, prócz tego, że te pobudki były częste i przy nich potrafiłam się rozbudzić. Do tego także było zalecenie lekarskie, by zmniejszyć lub zrezygnować z KP. Od razu rezygnować nie chciałam, więc stwierdziłam, że zrobię to stopniowo.
Z pomocą przyszedł mąż, który rytuał wieczornego usypiania przejął dysponując przy tym bidonem z wodą.
Po kąpieli był czas na karmienie, potem na spanie. Ja w tym czasie wychodziłam i miałam czas 'dla siebie' :) Tata natomiast usypiał Hanię, towarzysząc jej i wbrew mym obawom, bardzo sprawnie to przebiegało.
W ten sposób zostaliśmy tylko przy wieczornych karmieniach i czasem byłam po prostu pełna podziwu dla ludzkiego, dla kobiecego organizmu. Byłam pewna, że niebawem stracę pokarm, bo przecież zostało Nam tylko jedno karmienie. A jednak to jedno karmienie wciąż było. Gdy nadchodził wieczór, bez zegarka doskonale wiedziałam, że to już jest pora.
Noce były przesypiane przez Hanię bez pobudek, czasem zdarzyła się jedna pobudka, by się napić wody.
Z dnia na dzień jednak Hania przestawała się dopominać piersi. Czasem, gdy zapytałam, czy chce, to potrafiła odpowiedzieć jasno, że nie. To dopiero był dla mnie szok. Moje dziecko, mój mały cycoholik nie dopomina się piersi, a nawet odmawia. Dotarło do mnie, że to już czas na definitywny koniec z KP.
Na szczęście nie zmagałam się z żadnymi dolegliwościami, wszystko przebiegło tak naturalnie, z dnia na dzień już nie czułam 'ciężaru', nie musiałam się bawić w odciąganie, czy przyjmowanie leków.
Czy rezygnacja z KP coś zmieniło ?
Nic.
Hania nadal przybiega do mnie, by się przytulić, wieczorem przyjdzie, by podrapać ją po pleckach, gdy nie ma mnie w domu bardzo długo, to wita mnie radosnych okrzykiem i wciąż się przytula. Wciąż jest małą przylepą :)
Oczywiście zdarzyło się, że Hani przypomniało się o "cycy", ale wtedy mówię, że nie ma cycy i Hania powtarza, że nie ma i wraca do zabawy.
Nie sądziłam, że odstawienie piersi będzie u Nas takie proste. Niektórzy wróżyli mi, że będzie ciężko odstawić małego cycoholika... tak jednak nie było, a co najważniejsze, że na odstawienie zdecydowała się pierwsza Hania :)
A jak u Was przebiegło odstawienie piersi? Same podjęłyście tą decyzję, czy może było podobnie, jak u Nas? :)
M.
Niektórzy zapewne doskonale pamiętają moje zmagania z KP, jak bardzo trudne były początki i że się nie poddałam.
Jeśli czytaliście poprzedni wpis, to również wiecie, że Nasza przygoda z KP się zakończyła...
Hania była karmiona piersią przez 22 miesiące.
Na szczęście nie spotkałam się z negatywnym nastawieniem wobec mnie "bo karmię piersią tak dużą dziewczynkę".
Po wyjściu ze szpitala otrzymałam duże wsparcie ze strony mamy i męża, w tych ciężkich początkach, było to bardzo dla mnie ważne.
Karmienie piersią przez ten okres 22 miesięcy nie było dla mnie wielkim wyczynem, ale cieszyłam się, że podołałam.
Jak to się stało, że się odstawiłyśmy?
Hania była zawsze karmiona na żądanie, oczywiście po wprowadzeniu stałych posiłków, częstotliwość podawania piersi się zmniejszyła.
Kiedy wróciłam do pracy, zostały Nam tylko karmienia wieczorne i nocne.
Był też czas, że gdy już kładłyśmy się spać, to Hania nie chciała odejść od piersi, można powiedzieć że byłam uwiązana do momentu aż Hania zasnęła.
Nocą tez czasem było ciężko. Hania często się budziła, tylko po to, by zawołać "cycy" i pójść spać dalej. Nic nie było by w tym złego, prócz tego, że te pobudki były częste i przy nich potrafiłam się rozbudzić. Do tego także było zalecenie lekarskie, by zmniejszyć lub zrezygnować z KP. Od razu rezygnować nie chciałam, więc stwierdziłam, że zrobię to stopniowo.
Z pomocą przyszedł mąż, który rytuał wieczornego usypiania przejął dysponując przy tym bidonem z wodą.
Po kąpieli był czas na karmienie, potem na spanie. Ja w tym czasie wychodziłam i miałam czas 'dla siebie' :) Tata natomiast usypiał Hanię, towarzysząc jej i wbrew mym obawom, bardzo sprawnie to przebiegało.
W ten sposób zostaliśmy tylko przy wieczornych karmieniach i czasem byłam po prostu pełna podziwu dla ludzkiego, dla kobiecego organizmu. Byłam pewna, że niebawem stracę pokarm, bo przecież zostało Nam tylko jedno karmienie. A jednak to jedno karmienie wciąż było. Gdy nadchodził wieczór, bez zegarka doskonale wiedziałam, że to już jest pora.
Noce były przesypiane przez Hanię bez pobudek, czasem zdarzyła się jedna pobudka, by się napić wody.
Z dnia na dzień jednak Hania przestawała się dopominać piersi. Czasem, gdy zapytałam, czy chce, to potrafiła odpowiedzieć jasno, że nie. To dopiero był dla mnie szok. Moje dziecko, mój mały cycoholik nie dopomina się piersi, a nawet odmawia. Dotarło do mnie, że to już czas na definitywny koniec z KP.
Na szczęście nie zmagałam się z żadnymi dolegliwościami, wszystko przebiegło tak naturalnie, z dnia na dzień już nie czułam 'ciężaru', nie musiałam się bawić w odciąganie, czy przyjmowanie leków.
Czy rezygnacja z KP coś zmieniło ?
Nic.
Hania nadal przybiega do mnie, by się przytulić, wieczorem przyjdzie, by podrapać ją po pleckach, gdy nie ma mnie w domu bardzo długo, to wita mnie radosnych okrzykiem i wciąż się przytula. Wciąż jest małą przylepą :)
Oczywiście zdarzyło się, że Hani przypomniało się o "cycy", ale wtedy mówię, że nie ma cycy i Hania powtarza, że nie ma i wraca do zabawy.
Nie sądziłam, że odstawienie piersi będzie u Nas takie proste. Niektórzy wróżyli mi, że będzie ciężko odstawić małego cycoholika... tak jednak nie było, a co najważniejsze, że na odstawienie zdecydowała się pierwsza Hania :)
A jak u Was przebiegło odstawienie piersi? Same podjęłyście tą decyzję, czy może było podobnie, jak u Nas? :)
M.